10. kolejka
Okęcie Warszawa – Piast Piastów 3:4 (0:4)
Bramki: Piotr Wróblewski, Łukasz Węcławski, Kacper Kucharski
Skład Okęcia: Adamowicz, Balsam, Czarkowski, Goleniewski, Janus, Kumór, Kwieciński, Płucieniczek, Powierża, Tomaszewski, Węcławski, Węgłowski, Kucharski, Łaszczewski, Mirek, Wróblewski.
Ostatni mecz w sezonie przyniósł nam duże emocje. Wróć. Może nie cały mecz, ale druga połowa - diametralnie różna od pierwszej części. Ale po kolei...
Boisko, oczywiście wiadomo - jednakowe dla obu drużyn, nie pozwalało na rozwinięcie skrzydeł; mokre, grząskie, z widocznymi z daleka czarnymi plackami błota. Tam piłka stawała w miejscu, a zawodnicy niemal zostawiali buty. Taka właśnie ubłocona, śliska piłka leciała w kierunku naszego bramkarza i... prześliznęła się przez rękawice. Przegrywamy już w czwartej minucie. Kolejne dwie bramki dostaliśmy w odstępie kilku kolejnych minut. Nie minął kwadrans, a my już mamy sporo "w plecy". I to właściwie sami strzelając sobie bramki. Wszystkie bowiem padły po indywidualnych błędach, czy niefrasobliwych zagraniach.
Piast prowadził grę. Wymieniali podania, próbowali podciągać skrzydłami, a my biegaliśmy trochę jak dzieci we mgle. 4 bramka tuż przed przerwą... i schodzimy ze spuszczonymi głowami do szatni.
Co się wydarzyło w szatni, pewnie zostanie w szatni... ale na drugą połowę zespół wyszedł zupełnie odmieniony. Dość powiedzieć, że drużyna gości w tej części gry oddała 3 (słownie trzy) strzały na naszą bramkę - z czego naprawdę groźny był tylko jeden, już w doliczonym czasie gry.
To była nasza połowa! Sygnał do ataku i do dużej zaciętości w grze dał kapitan - Piotrek Balsam pokazał reszcie drużyny jak należy grać, jak walczyć o piłkę. Za jego przykładem poszli wszyscy. Nagle okazało się, że nie przeszkadza murawa, że nie trzeba wozić piłki tylko można uruchomić partnera szybkim podaniem, co daje dużo więcej korzyści. Chłopcy grali jak z nut. W środku pola odbieraliśmy piłkę przeciwnikom i od razu ruszaliśmy z kolejnym atakiem. Piotrek Balsam wykonał dużą pracę i wypracował dwie bramki. Indywidualne akcje po zejściu w pole karne, dośrodkowania wykończone przez kolegów. Pierwszą taką wrzutkę wykończył Piotrek Wróblewski, a drugą - z przeciwnej strony boiska, Łukasz Węcławski. Potem wejście smoka zaliczył Kacper Kucharski. Właściwie zaraz po wejściu, po zmianie otrzymał piłkę na skrzydło i z dużej odległości strzelił obok bezradnego bramkarza. Stadiony świata!
Goniliśmy i cisnęliśmy. Jasiek Kwieciński potężną bombą obił poprzeczkę, zatrząsł bramką, a potem genialnym podaniem Kuba Goleniewski obsłużył Emila Wudarczyka, który wyszedł sam na sam. Zabrakło jednak zimnej krwi - piłka zatrzepotała w bocznej siatce... Mogło być już 5! Mogło... Jest czego żałować. Gdybyśmy grali tak cały mecz, to zwycięstwo byłoby formalnością. Nie udało się niestety.
Ten sezon graliśmy w dużym stopniu nowym składem, niekiedy widać było brak zgrania i ogrania. Jeśli jednak w nadchodzącym czasie drużyna będzie dalej grać w lidze, a chłopcy nadal będą przejawiać chęci do gry i treningu, to można z optymizmem spoglądać w przyszłość.